Między smrodem a zazdrością

Temat smrodu towarzyszy mi od kilku dni. Coś zdechło! Coś się rozkłada w okolicy mojego stanowiska pracy i nijak nie można tego zlokalizować. Niemalże łzawią mi od tego oczy i ten wszechogarniający ból głowy… Od smrodu jeszcze nikt nie umarł. Oby!

Z dwojga złego wolę ból głowy niż dupy. I tak  przechodzimy do tematu zazdrości.

Termin zazdrość – znałam tylko z teorii. Mam na myśli obszar relacji damsko – męskiej. Taką zwykłą „zawiść” to znam doskonale o… długie nogi, o… długie włosy, ładną cerę, o…? O to, co mieć nigdy nie będę – choćby nie wiem co. Ogólnie się tym nie przejmuję i staram się równoważyć komplementy, typu – Masz piękne długie rzęsy! Oby Ci wypadły 🙂

A tak serio. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że zazdrość pojawia się wówczas, kiedy zdajesz sobie sprawę, że ktoś inny – może dać tej osobie więcej, niż Ty. Zatem rzeczą oczywistą jest, że nie może ( 🙂 ) a jak może, to trudno. Nic nie da się zrobić. Autentycznie – nigdy nie byłam zazdrosna o żadnego faceta. Nawet wówczas, gdy dowiedziałam się, że „mój” facet spotyka się z inną. Nie byłam zazdrosna nawet gdy się spotkałyśmy. Bardziej byłam ciekawa kto to, niż czy jest ode mnie w jakimś sposób lepsza, ładniejsza, mądrzejsza. I to nie jest wynik mojego własnego uwielbienia, chociaż jestem naprawdę cudowna 🙂 

Nigdy nie byłam zazdrosna, bo nigdy mi na nikim nie zależało. Trochę to trwało zanim do tego doszłam i nawet nie byłam to ja – tylko całkiem pokaźne grono osób, porządna burza mózgów. Jako, że nie znałam tego uczucia, nie potrafiłam zrozumieć, zazdrości innych ludzi.

Studiując resocjalizację miałam kolegów, których na przywitanie całowałam w łyse głowy i w chwilach kryzysu czy dekompensacji… robiłam minę kota srającego na pustyni i czekałam tylko na kojące przytulanie. Póki nie zostałam zabrana na kobiecą pogadankę w stylu, że każdy rozumie, że ja jestem TAKA, że to niegroźne, nawet urocze i słodkie, ale TRZEBA mnie znać, a żony tych panów, ich kobiety i nałożnice – mnie nie znają i pomijając zazdrość, mogę, zwyczajnie oberwać.

Mam najcudowniejszego faceta na świecie. Przynajmniej do czasu – póki nie wyjdą na jaw nasze porypane loty i klimaty. Skaczę więc sobie, póki co, z chmurki na chmurkę, świat jest piękny, ręce gorące, deszcz kojący i takie tam (tu mam w głowie tylko jeden obraz, który postaram się wkleić)

https://goo.gl/images/ydbJWj

i … kuje mnie coś, szczypie, coś na co nie mam wpływu i co najgorsze – nie mam powodu! Magdaleno. Zależy Ci.

 

3 myśli w temacie “Między smrodem a zazdrością

  1. Widzę, że nie jestem osamotniony w stwierdzeniu, że coraz bardziej się w Tobie zakochuję. Możesz oczywiście uspokoic swojego partnera, niech nie będzie zazdrosny. Moje uczucie jest czysto platoniczne i dotyczy tylko Twojego jednego organu, potocznie zwanego mózgiem.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz