Gdy komuna upadnie… zbudujemy nową…?

Mija rok od mojego życia w komunie tzn. w społeczności najemców, w gronie ludzi z którymi dzielę prysznic i lodówkę, z którymi wydeptuję wspólną ścieżkę w majtulkach, w szlafroku, w zdrowiu i chorobie.

Jak już wspominałam – życie na stancji było dla mnie totalną nowością. Gdy początkowo dostawałam spazmów, bo ktoś kazał mi sprzątać, lub sprzątał za mnie, to następnie, paradoksalnie,  zatęskniłam za pewnym ładem i porządkiem, gdy zabrakło kontroli.

Życie w komunie, gdy wszyscy byliśmy singlami – obfitowało we wspólne spędzanie czasu – a zwłaszcza piątków. Wspólne przesiadywanie w kuchni i wspólne nielegale.

Jednak komuna upadła i każdy z nas zajął się swoim życiem, swoim związkiem, swoją nową drogą. Ktoś się wyprowadził, ktoś nowy mieszka. Przeżyłam fantastyczny ostatni rok i powinnam zrozumieć, że jestem już duża i że było, minęło, nie wróci… ale nie byłabym sobą – gdybym nie chciała zbudować nowej komuny. Pierwowzór był idealny, ale komuna ma nas chronić a zwłaszcza wówczas – gdy pojawił się wspólny wróg – właścicielka mieszkania.

Oczywiście nikt mi nie kazał podpisać umowy z cyrografem, ale muszę/chcę tu jeszcze przekoczować a i właścicielka musi się pewnych rzeczy nauczyć.

Stworzyła umowę jakby prowadziła internat lub schronisko młodzieżowe. Nie wolno nam na przykład przyjmować gości, dłużej niż 6 godzin w pokoju. Nie dba o mieszkanie wcale i podniosła czynsz. Wszelkie naprawy przeciąga w miesiące. Mało tego – wszelkie szkody w mieszkaniu są winą lokatorów, że specjalnie, że niszczą, że należy potracić im za to solidarnie z kaucji, bo rzeczy są przecież wieczne. Jak można brać 2500 zł za mieszkanie co miesiąc i nie wkładać w nie totalnie nic. Zimą zmniejszyć ogrzewanie do minimum – można? Można.

Najgorsze jest jednak wchodzenie właścicielki do domu wedle jej życzenia. Istniało także podejrzenie, że wchodzi także do pokoi i w końcu została przyłapana. Jakież to szczęście złapać taką wiedźmę na gorącym uczynku!!!

I teraz się zabawimy….

Królewno…

Jej twarz pobladła…

Miała już kolor ściany…

Jedna myśl w temacie “Gdy komuna upadnie… zbudujemy nową…?

Dodaj komentarz