Dziecko we mgle…

przesadnie reaguje na zmiany, ustawicznie poszukuje uznania i potwierdzenia, nadmiernie odpowiedzialne, lub nadmiernie nieodpowiedzialne, lojalne nawet w obliczu dowodów, że druga strona nie zasługuje na lojalność, impulsywne, z tendencją do poddawania się biegowi zdarzeń…

To ja.

Jest we mnie wewnętrzne dziecko, które uwielbiam i pielęgnuję. I za nic na świecie nie pozwolę go zniszczyć czy zrobić mu krzywdy. Taka jestem. I taka pozostanę…

Uwielbiam tę beztroskę, tę radość i spontaniczność. Jest zaraźliwa i w większości akceptowana społecznie. Zaraża i poraża, czasem wzbudza kontrowersje.

W mojej pracy powinien panować sztywny ton, dress code i bezemocjonalność. Powinien. Nawiązuje specyficzne relacje w życiu codziennym, więc tak też jest i w pracy. Znam swoich klientów, znam ich życie i problemy. Oni znają moją codzienność. Czasem przychodzą do mnie tylko po to żeby sobie pogadać o życiu, religii, bogu, sztuce i głupotach. Jest wśród nich pewien artysta. Rzeźbiarz. Uwielbiam go. Mówi, że urodził się w nieodpowiednich czasach. Przeszkadzają mu samochody, cyfryzacja i dzisiejszy pęd tego świata. Powiedział, że moja osobowość jest nieobojętna… To najpiękniejszy komplement jaki usłyszałam w życiu!

Zdarza się, że spotykam klienta poza pracą, witam się grzecznie z imienia a ten podchodzi do mnie i całuje mnie w czoło… – to może wzbudzać mieszane uczucia, dla mnie to normalne.

Zazwyczaj nie robię ludziom krzywdy. Jednak mój temperament nie bierze poprawki na konsekwencję działań. Mówię dużo, bardzo dużo i nie biorę za te słowa żadnej odpowiedzialności. Zdarza się, że obrażam innych zupełnie tego nie czując. Czasem dochodzi to do mnie po miesiącu, po pół roku i wówczas przepraszam. Zawsze przepraszam.

Jako dzieciak nigdy nigdzie nie wyjeżdżałam. Jako dorosła – byłam przywożona i odwożona, prowadzona za rękę. Zupełnie nie znam świata i teraz kiedy go odkrywam, chłonę wszystko jak dziecko. Nigdy nie jeździłam komunikacją miejską. Wybór autobusu i kupno biletu sprawia mi dużo frajdy. Gubię się na prostej drodze. Zero orientacji w terenie. Zawsze się czymś umorusam jak jem. Na widok fontanny mam ochotę do niej wskoczyć. Lubię skakać po łóżku i bawią mnie te groźby palcem, że spadnę i uderzę głową o stolik. Nie dbam o to. Cieszą mnie małe rzeczy.Balony i polne kwiaty. Wszystko mnie interesuje, wszystko chłonę, wszystkiego chciałabym dotknąć, powąchać. Jeśli czegoś nie wiem, zawsze szukam odpowiedzi.

Jako dziecko mam oczywiście magiczne przedmioty i magiczne zabawy. Na przykład gra w „żółty”. Przejęłam ją od dzieci z domu dziecka, kiedy byłam tam na praktykach. Sprawia mi ona wiele radości i denerwuje tych poważnych i niedowiarków. Polega ona na „klepnięciu” osoby stojącej najbliżej, w momencie kiedy widzi się żółty samochód (bo należy do rzadkich). Ma to na celu „zabranie szczęścia” innej osobie. Czy działa? Ta zabawa wkurzała moje koleżanki-studentki strasznie. Do czasu wpisu ocen z prawa rodzinnego. Pisałyśmy test, na który miałyśmy odpowiedzi. Ja też, ale tylko ja przesunęłam wyniki miażdżąc ten test makabrycznie. Nie do uratowania. Wyjrzałam przez okno. Zaklepałam żółty i podchodząc z indeksem usłyszałam, że wynik tego testu to jakaś pomyłka, jakiś błąd i dostałam swoje 5. Ich miny… nie do opisania.
Swojego czasu bawiło się ze mną w żółty pokaźne grono poważnych ludzi.

Bezsprzecznie posiadam urok dziecka, który pomaga mi w codziennym funkcjonowaniu. Często popełniam błędy, które są mi zawsze wybaczane. Nikt normalny przecież nie skrzywdzi dziecka. Umiejętnie też ten dar wykorzystuje. Zawsze z wdziękiem, zawsze wdzięcznie. Mam wielu dobrych ludzi wokół siebie. Mam dużo szczęścia. Dostaję też różne profity. Zazwyczaj są to słodycze. Mówię wtedy, że nie jestem dzieckiem i wolę procenty. Toteż moja konsekwencja w tej kwestii bywa chwiejna.

Rzadko, naprawdę rzadko spotykam kogoś kto zaczyna mnie temperować, uciszać, wychowywać, kwestionować. Taką osobą był w moim życiu Pan MMW. Nigdy nie czułam się przy nim dobrze. Bardzo ułożony, rozsądny, poważny. Próbowałam być przy nim kimś zupełnie innym.Prostowałam się przy nim. Mówił mi, że mam umyć ręce przed jedzeniem i że jestem za duża na McDonalda… Czasem nie musiał mówić mi nic, wystarczyło jego spojrzenie. Jednak szalę goryczy przelało moje niekulturalne (ponoć) otwieranie jego lodówki. Wcześniej dotykanie książek… Naruszanie prywatności. Wszystko rozumiem, ale on naruszał moją prywatność dotykając mnie. Spałam w jego łóżku… a nie mogę otworzyć lodówki?!!!

 

5 myśli w temacie “Dziecko we mgle…

  1. Nie wiem co oznacza sktót MMW ale podejrzewam, że ma coś wspólnego z „pierdolony idiota” ewentualnie „hipokryta”. Przepraszam Cię za słownictwo, ale jak można być tak niedojebanym umysłowo, żeby opierniczać za cokolwiek kobietę, którą gryzło się w pośladki? Ja rozumiem, że można mieć pretensje do kobiety, która nie chec by ją gryźć… i to jest uzasadnione i chyba się nawet ze mną zgodzisz.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Jak tak czytam jak opisujesz siebie to aż mi się oczy skrzą z zazdrości. Tak mi w duszy gra, taka chciałabym być, nawet taka byłam, ale gdzieś to zgubiłam i nie umiem wrócić. Porażki, miłości, mężczyźni skopali moje wewnętrzne dziecko i ono gdzieś tam jest i cicho płacze, ale nie może się podnieść mimo, że cały czas próbuję wyciągnąć do niego rękę. I został mi tylko sztywny dress code i pokraczny uśmiech. Ale cały czas próbuję:)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz